Tekst kazania księdza Girouarda : sposób na obecny kryzys – 30 czerwca 2013 r.
Lekcja [Dz 12,1-11]:
„W owe dni Król Herod postanowił wszcząć prześladowanie
przeciw niektórym z Kościoła. I kazał
ściąć Jakuba, brata Janowego. A widząc,
że się to podobało Żydom, pojmał nadto i Piotra. A były to dni
Przaśników. Pojmawszy go tedy, wtrącił
do więzienia, wydając polecenie czterem
oddziałom, z których każdy liczył po czterech żołnierzy, aby go strzegli;
zamierzał bowiem po Święcie Paschy wydać go ludowi. Tak więc Piotra strzeżono
w więzieniu, a Kościół nieustannie modlił
się za nim do Boga. A gdy go Herod miał już wydać, nocy owej spał Piotr między
dwoma żołnierzami, skuty podwójnym łańcuchem, a strażnicy strzegli więzienia przed
bramą. I oto Anioł Pański przystąpił i
światłość zajaśniała w celi, i trąciwszy Piotra w bok obudził go, mówiąc :
"Wstań szybko!" I opadły łańcuchy z rąk jego. I rzekł do niego Anioł
: "Opasz się i nałóż twe sandały!"
I tak uczynił. I rzekł do niego:
"Nałuż na siebie płaszcz swój i
pójdź za mną!" A wyszedłszy podążył
za nim, nie wiedząc, czy to, co
czynił Anioł, prawdziwe jest , ale mniemał, że ma widzenie. I minąwszy pierwszą
i drugą straż , przyszli do bramy
żelaznej wiodącej do miasta, a ta otworzyła się im sama. I wyszedłszy,
przeszli jedną ulicę i niebawem odstąpił Anioł od niego. A Piotr przyszedłszy
do siebie, rzekł: "Teraz wiem prawdziwie, że posłał Pan Anioła swego i
wyrwał mnie z ręki Heroda oraz z tego wszystkiego, czego oczekiwał lud żydowski".
Czytanie Ewangelii świętej, z św. Mateusza,
rozdział 16, 13-19:
„Onego czasu
przyszedł Jezus w okolice Cezarei
Filipowej i pytał uczniów swoich, mówiąć
: "Za kogo ludzie mają Syna
Człowieczego?" Oni odpowiedzieli: "Jedni za Jana Chrzciciela, inni za
Eliasza, a inni za Jeremiasza albo
jednego z proroków". Rzekł im Jezus: "A wy za kogo mnie
macie? Odpowiadając Szymon Piotr rzekł:
"Tyś jest Chrystus, Syn Boga żywego".
A odpowiadając Jezus rzekł mu: "Błogosławionyś Szymonie
Bar Jona, bo nie ciało i krew mie objawiły tobie, jeno Ojciec mój, który
jest w niebiesiech. A ja ci powiadam, że
ty jesteś Opoką, a na tej Opoce zbuduję Kościół mój, i bramy piekielne nie zwyciężą go. I tobie dam
klucze Królestwa Niebieskiego ; a cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie
związane w niebiesiech; a cokolwiek rozwiążesz na ziemi będzie rozwiązana w
niebiesiech”.” [tekst czytań z Mszału
1962 – przyp. tłum.]
Kazanie :
Wczoraj o tej
porze byłem w Waszyngtonie DC i... no, prawie w Waszyngtonie DC...kilka mil
dalej, byłem w Vienna, Wirginii, pierwszy raz tam byłem, piękne miejsce, jednak
bardzo wilgotne i ciepłe. Nie tak jak Feniks (Arizona) , a tam było wczoraj 119
F (48.3 C) – to tak, żeby podać wam kilka szczegółów – było nas tam 12 kapłanów,
biskup i 2 braci benedyktynów – wszyscy razem – i było, hm, coś 200 do 300 osób
uczestniczących w wielkiej uroczystej Mszy św. Piękna !
Mieliśmy
polifoniczne śpiewy do każdej części Mszy, także do Glorii i Credo, i całej
reszty. To było bardzo dobre. Piękne. Chór – ok. 15 osób, świetna robota,
mogłem ich zobaczyć. Dzięki tej Mszy byłem szczęśliwy , podniosła mnie na
duchu. Potem mieliśmy bankiet. Wiecie, to było naprawdę, jak spotkanie wielkiej
rodziny, bo wszyscy przechodzą przez te same wyrzeczenia, wszyscy przeżywają te
same problemy. Spotkali się ze sobą obcy ludzie, którzy od razu stali się
rodziną. Wielu ze spotkanych nie znałem, ale oni mnie znali, niektórzy już do
mnie pisali maile - O ! Ojcze, jestem
Geraldine. - Oh, Geraldine ! [wołaliśmy do siebie – przyp. tłum.] To co robimy
podnosi ich na duchu, bo działamy też w
Internecie.
Tam nie było
atmosfery zniechęcenia, lub wstrząsu [kryzysowymi] wydarzeniami. Tam panowała
atmosfera radości. Radości z walki. Radości z tego, że robimy to, co
powinniśmy, nie odczuwając prześladowań, bo sprawiają one, że mamy coś do
ofiarowania Bogu, a to ma związek z naszym dzisiejszym świętem, dzisiejszą
Ewangelią, i to będzie tematem naszego kazania.
W imię Ojca i
Syna I Ducha Świętego, Amen.
Istnieje związek między tym świętem, a zgromadzeniem dusz, osób, jakie mieliśmy
wczoraj w Wirginii. To było bardzo dobrze zorganizowane, wymagało wiele pracy
wielu ludzi. Ustawiono wielki namiot i - jak mówiłem wam w zapowiedzi- wszyscy
brali udział w przygotowaniach do ceremonii, żeby była jak najpiękniejsza; a potem wszyscy zebraliśmy
się w atmosferze radości. Radości z możliwości ofiarowania czegoś dobrego naszemu
Panu. A tą dobrą rzeczą są nasze cierpienia, nasze ofiary, które są nam
przesłane nie dlatego, że pragniemy ich, nie dlatego, że o nie prosiliśmy. Te
ofiary nie są czymś co pochodzi z naszej inicjatywy. Musimy je ponieść, są nam
dane. A nasza radość pochodzi stąd, że otrzymaliśmy łaskę Wszechmocnego
przyjęcia tego krzyża.
Rzadko się zdarza
abyśmy z własnej woli mogli wybrać, lub przygotować ciężki krzyż. Ale Bóg nam go ześle, a łaska o
którą mamy prosić, to siła i ofiarność potrzebne do przyjęcia i niesienia
zesłanego krzyża.
I mamy przykład
apostołów św. Piotra i św. Pawła. Oni nie starali się o te krzyże. Starać się,
prosić o więcej krzyży mogłoby być grzechem zarozumialstwa. Chyba, że macie
szczególną łaskę od Boga. Jeżeli
jesteście święci i Bóg daje wam szczególną łaskę, ale nie sądzę, żebyśmy byli
na tym etapie. To, że akceptujemy to, co nam zsyła, już jest piękne. Nie
jesteśmy ani dość silni, ani dość święci, aby prosić o więcej.
I tak samo św
Piotr i św Paweł, w rzeczywistości św Piotr nie długo po tym oświadczeniu,
które czytaliśmy w dzisiejszej Ewangelii, że Nasz Pan Jezus Chrystus, Chrystus,
Pomazaniec, Syn Boga Żywego, nie długo potem wyrzekł się Naszego Pana, próbował
uniknąć swojego krzyża. Nie chciał znosić tego samego co cierpiał Nasz Pan. To
ludzkie.
Św Paweł przez
długi okres swojego życia nie tylko
próbował wymknąć się spod krzyża, ale ścigał chrześcijan by wtrącać ich do
więzienia. Każdy z nich dzięki łasce Boga został w pewnym momencie nawrócony. Św
Piotr stał się mocny. Św Paweł stał się największym z apostołów głosząc kazania
poganom, docierając wszędzie. Przypomnijcie sobie, że w pewnym momencie zdał
relacje ze wszystkich swoich cierpień: był dwa razy wysłany na morze, dwa razy
zdradzony przez fałszywych braci, podróżował głodny i spragniony, w chłodzie,
itd. itd. Był w więzieniu i trzy razy
był biczowany itd. Dzięki łasce Bożej stał się całkiem innym człowiekiem.
Może dlatego, że
o każdym z nich Bóg wiedział, jak będą
oni wielcy, jak będą w przyszłości dobrzy i może dlatego, żeby nie stali się
dumni, Bóg pozwolił, aby doznali doświadczenia swojej wrażliwości, a nawet
niegodziwości.
Św Paweł bardzo
wstydził się tego co zrobił jako prześladowca Kościoła. Sam powiedział o sobie,
że jest prawie jak nieudane dziecko. Najmniejszy, najmniej znaczący z
apostołów, bo prześladując Jego Kościół prześladował samego Chrystusa.
A my wiemy, że św
Piotr po tym, jak się zmienił, jak zrozumiał swoją winę, po usłyszeniu piania
koguta, Ewangelia mówi, że zapłakał. (Marek 14 :72) A pewien ojciec Kościoła
mówił, że: on zaczął płakać i nigdy nie przestał. A w Rzymie możecie zobaczyć
mozaikę, która przedstawia św. Piotra z bruzdami, szczególnymi bruzdami i
zmarszczkami. Stary autor powiedział, że to dlatego, bo [św Piotr] opłakiwał
swoją winę tak bardzo, że łzy wyryły bruzdy na jego twarzy.
I zmienił się i
wiedziano, że ta zmiana nastąpiła dzięki łasce Boga. A w dzisiejszym Liście
mamy ten epizod o św. Piotrze uwięzionym przez Heroda, który chciał się podobać
Żydom i chciał go zabić po Wielkiej Nocy. Sytuacja zdawała się beznadziejna.
Były tam cztery posterunki straży pilnującej św. Piotra. A w celi nie tylko, że
był skuty, ale pilnowało go dwóch strażników. Na konću były żelazne drzwi. Po
ludzku patrząc, św Piotr nie miał żadnych szans na wyjście, a jego przyjaciele
na wejście, aby mu pomóc w ucieczce. Żadnych ludzkich możliwości.
Co w tamtych
czasach robili chrześcijanie ?
Modlili się bez
przerwy. Noc i dzień. Robili trochę więcej niż my dzisiaj.
Noc i dzień bez
przerwy w intencji jego uwolnienia, a po ludzku patrząc, nie było żadnej
nadzieji. Oni to wiedzieli. Wiedzieli, że tylko sam Bóg może uwolnić św Piotra,
Papieża.
Tylko sam Bóg
mógł wspomóc zaledwie wykluwający się Kościół, ten rodzący się Kościół swojego
dzieciństwa. Szatan chciał już w jego zarodku zdeptać ten Kościół, wyrwać go z korzeniami.
On wiedział co się wydarzy. Przewidział, anioły oczywiście przewyższają nas możliwościami
mentalnymi. Anioły mają większe możliwości przewidywania niż my i mogą widzieć
zmiany jakie następują u św Piotra i Pawła i zmiany następujące u wszystkich
nawracających się ludzi. U nawróconych pogan i u nawróconych żydów.
Przypomnijcie
sobie, kiedy czytacie Dzieje Apostolskie, jak mówi, że jednego dnia ochrzcił
3000 osób. A innego dnia, św Piotr wygłosił kazanie i ochrzcił 5000 osób. A
zatem demony wiedziały, że jeśli pozwolą, aby dalej tak się działo, ich
panowanie się skończy. Próbowały więc zdeptać ten Kościół, zniszczyć go
uderzając w jego szefów, a przede wszystkim w św. Piotra. I dlatego teraz jest
on w więzieniu, a za kilka dni ma być skazany na śmierć.
Ale to nie z woli
Boga stało się teraz. Wolą Boga było,
aby św Piotr udał się do Rzymu i miał
trochę czasu na założenie tam Kościoła, swojej Stolicy, Stolicy św
Piotra. Dzięki jego ofierze i ofierze św Pawła, który też był tam zaprowadzony,
dzięki ich ofierze zostali poprowadzeni ręką cesarza Nerona, a przez ich krew
miasto to, które zarządzało wszystkimi
znanymi miastami świata tej epoki, to miasto – jak mówi św Augustyn – będące
Panią błędu, propagatorką błędu, nauczycielką błędu, magistra erroris, dzięki
ich ofierze miasto to stało się Panią prawdy. Magistra veritas. Dzięki ich
ofierze.
A więc nie było w
Bożym planie, aby ta ofiara dokonała sie teraz, tu, w Jerozolimie. Dlatego Bóg
uwolnił św Piotra. Jego ofiara nie miała się dokonać ani w tym miejscu, ani w
tym momencie, ale Kościół wtedy tego nie wiedział. Chrześcijanie tego nie
wiedzieli. Według wszelkiego ludzkiego oczekiwania, gdy widzieli co się dzieje
jedyną rzeczą jaką mogli przewidzieć, było skazanie św Piotra na śmierć, jak
się to stało wcześniej ze św Jakubem, skazanym przez tego samego Heroda. A więc
z ludzkiej perspektywy patrząc, myśleli, że to samo spotka ich papieża, św
Piotra.
I mieli rację, że
tak myśleli. Nie mieli 2000 lat naszego doświadczenia. Nie wiedzieli co zrobi
Bóg. Nie wiedzieli, że św Piotr miał się udać do Rzymu.
Co więć robili
wobec tego zagrożenia dla ich Kościoła i ich przyszłości? Jak znaleźliby nowego
papieża ? Nie wiedzieli. Modlili się i ofiarowywali się. Modlić się dzień i noc
jest wielką ofiarą. Nam ciężko odmawiać poranną i wieczorną modlitwę. Dla nich
to nie była kwestia porannej i wieczornej modlitwy, oni stale trwali w modlitwie.
To była modlitwa całodobowa, prawdopodobnie małe grupy szły na jakiś czas spać,
lub co innego. Ale to ten sam Kościół.
Bóg zamierzał
uwolnić św Piotra, ale chciał to zrobić poprzez modlitwę i ofiary swojego Ciała
Mistycznego, poprzez chrześcijan. I On
przyjął i wysłuchał ich modlitw i ofiar. I wysłał Anioła. To nie ludzie
uwolnili św Piotra. Bóg nie potrzebuje ludzi. Wysłał Anioła i wszystko stało
się jak właśnie przeczytaliśmy: opadły mu łańcuchy z rąk i nóg i Anioł otworzył
wszystkie drzwi. Św Piotr myślał, że to tylko wizja, sen i dopiero jak wyszedł
poza więzienie Anioł zniknął, a on powiedział: hm, to prawda, jestem na zwnątrz
więzienia. Nie mamy tego dzisiaj w czytaniach, ale możecie zobaczyć w Dziejach
Apostolskich, że poszedł do domu chrześcijan i zapukał do drzwi, a była
tam dziewczynka, która powiedziała: o,
to głos Piotra! I zamiast otworzyć drzwi, znowu pobiegła i mówi: Piotr jest za
drzwiami. A jeden z mężczyzn powiedział: dlaczego nie otworzyłaś drzwi? Ona
była zbyt podekscytowana, aby otworzyć drzwi.
To nam mówi, że
oni się nie spodziewali takiej cudownej interwencji. Modlili się i robili ofiary, ale nie wiedzieli co się
stanie.
A my dzisiaj
przeżywamy taką samą sytuację z papieżem. Papież jest jakby w więzieniu,
otoczony i pilnowany przez masonów, heretyków i niewierzących. Do tego stopnia,
że może jest jak św Piotr – uśpiony. Nieświadomy tego, co powinien robić.
Zagubiony, źle znający teologię. Bez względu na przyczyny papież trwa we śnie i
papiestwo jest zagrożone. A my nie wiemy co się stanie. Nie wiemy, jak to się
potoczy. Mowiąc po ludzku, nie ma żadnej nadzieji.
Nie wiemy, jak to
mogłoby się stać, żeby papież się całkowicie zmienił, nawrócił i
wykonywał swoje zadanie. Z ludzkiego
punktu widzenia nie jest to możliwe, ponieważ jest on związany łańcuchami błędów. A to jest bardzo silne, bo kiedy
żyjecie w błędzie, nie zdajecie sobie
sprawy, że tkwicie z błędach. I to jest właśnie dzisiejszy problem. Papież nie
rozumie swoich błędów. Tak więc, po ludzku rzecz biorąc, nie ma żadnej
nadziei. Jeśli poświęcimy się i będziemy
ofiarnie się modlić, będzie nadzieja, że
Bóg uwolni papieża. Bóg może wysłać Anioła, może nim wstrząsnąć i powiedzieć:
"odejmę z twego umysłu, zdejmę z
twego serca łańcuchy błędów." I wtedy możemy mieć nowego człowieka, który
powstanie i może będzie maltretowany;
ale Bóg uratuje swój Kościół.
Czytaliśmy w
dzisiejszej Ewangelii: "Bramy piekielne go nie przemogą. " Nie
powiedział: " bramy piekielne nie będą próbować go przemóc ." Albo,
że "nie wydają się go zwyciężyć." Powiedział:" Nie zwyciężą."
Ale w międzyczasie, będą atakować, a wydają się tak potężne, że myśli się, że
zwyciężą, ale ostatecznie nie zwyciężą. Ale to zależy od naszego skromnego,
małego wkładu. Pierwsi chrześcijanie
byli takimi samymi ludźmi jak my. Pokazuje nam to reakcja dziewczynki. To była
bardzo ludzka reakcja, i, tak, dla nich też modlitwa była męcząca. Męczące było
poszczenie, męczące było być prześladowanym. Ale robili to. Przyjęli krzyż. I
Bóg im pomógł. I to jest nasza misja, dla naszej małej grupy, próbować naśladować ich entuzjazm i czynić
wszystkie ofiary, jakie są możliwe w
naszym codziennym życiu, przez naszą wierność przykazaniom Bożym, nasze staranie o skromności w odzież i o skromność w
zachowaniu, i pokora, praktykowanie pokory, cierpliwości, uprzejmości, naśladowanie
naszego Pana, czytanie żywotów świętych, czytanie Biblii, katechizmu. Tak,
musimy się poświęcać, bo może gdy czytamy
dobrą książkę, modlimy się, mamy mniej czasu na przyjemności. Zgadzam się. To prawda. To jest ofiara. Ale to jest dokładnie
to, o co mi chodzi.
Musimy dokonać
tych poświęceń, ponieważ Bóg, to jest jego wola używać tego, co nazywamy w
filozofii, przyczynami wtórnymi. Tak, Bóg może dzisiaj uczynić cud. Tak, Bóg
może zmieniać serca wszystkich. Ale nie
tak chce działać. On chce działać przez
nas. I to jest to, co musimy robić, jeśli chcemy być prawdziwym ruchem odporu w stosunku do machinacji Bractwa, ponieważ dzisiaj Bractwo porzuciło
swoją rolę. Bractwo jest dziś w iluzji próbowania zmieniania soborowego Kościoła od wewnątrz,
tego oni chcą. To jest iluzja, że można
go zmienić od wewnątrz. Oni powinny byli
pozostać takimi, jakimi mieli zwyczaj
być : siłą, małą siłą, małą latarnią morską, która trzyma się na skale. Skale prawdziwej dokryny, skale
prawdziwych sakramentów, i która poprowadzi statki. Nie ma sensu być światłem,
jeśli się jest na statku! Oto nasz
sposób pomocy dla współczesnego Kościoła:
stać mocno na skale, i rzucać nasze małe światło; będą więc mogli powrócić,
znaleźć drogę. Nie chodzi o to, abyśmy my przeszli do nich i się do nich dostosowali.
A więc modlitwy,
ofiary i mocno trzymać się na skale prawdy i prawdziwych sakramentów. To jest
nasz program jako ruchu oporu, i musimy zrobić więcej, niż to, co zwykle robimy, taka jest lekcja z tego, co
dzieje się w Bractwie. Jeśli chcemy tylko kontynuować to, co robiliśmy w parafii
Chrystusa Króla, to nie wystarczy. Nie będziemy robić wystarczająco wiele. I
dlatego jesteśmy karani tą zdradą Przełożonych. Więc tak, jesteśmy szczęśliwi,
że jesteśmy w ruchu oporu, chętnie
niesiemy ten krzyż, ale musimy robić więcej w naszym codziennym życiu, więcej
niż robiliśmy dotąd. Musimy być bardziej ofiarni i owocem będzie zmiana, z
łaski Boga.
Imię Ojca i Syna,
i Ducha Świętego. Amen.