Postrzeganie (25 czerwiec 2013)
ksiądz Girouard
abonament na aktualności
strony ks. Girouarda tutaj
Kiedy rozmawiam z ludźmi, wielu z nich zadaje mi to samo pytanie: «Proszę księdza, dlaczego
biskup Fellay tak postępuje? Dlaczego on i inni przełożeni
podążają za tą nową strategia wobec Rzymu? »
No tak, ale żeby odpowiedzieć na pewno, musiałbym być Panem Bogiem ! Ale
ponieważ dał mi On łaskę bycia jednym z
Jego ministrów na ziemi, postaram się jak najlepiej wyjaśnić nieco tę sprawę.
Z tego, co zrozumiałem z różnych
źródeł, od Przełożonych Bractwa i tych, którzy za nimi podążają (zwani dalej "uczniami" by
było krótko), uważają, że uzyskanie
"kanonicznej normalizacji ", " oficjalnego uznania" przez
władze rzymskie, będzie sposobem na dotarcie do większej liczby dusz i na pomoc
w ich ratowaniu. (Oni zapominają, że te
biedne dusze mają już 9 "przyłączonych" wspólnot do
wzięcia...). Dla biskupa Fellaya i jego uczniów, takie "uregulowanie"
naprawiłoby też niesprawiedliwości
popełnione wzgędem Bractwa Świętego Piusa X. Obie te przyczyny same w sobie
wydają się bardzo dobre, a nawet godne
pochwały. Dobrych ludzi rzeczywiście
przyciągają dobre powody.
Zanim przejdę do pierwszego, co jest bardziej przedmiotem niniejszego
artykułu, pozwólcie mi szybko uporać się
z problem "niesprawiedliwości"
popełnionej względem nas: Od kiedy bycie odrzuconym przez złych ludzi stało się niesprawiedliwością w stosunku do
dobrych ? Niechżesz heretycy i osoby przewrotne
odrzucaja mnie, wydaje się to raczej dobrą rzeczą, czyż nie? Zaryzykowałbym
stwierdzenie, że robią mi łaskę! Moderniści i przewrotni z Rzymu nie okradli mnie z mojej przynależności do Kościoła
katolickiego, dali mi po prostu radość z
otrzymania jednego z błogosławieństw objawnionych przez naszego Pana - o
cierpieniu prześladowania dla sprawiedliwości! Dlaczego miałbym pragnąć
odebrania mi tego błogosławieństwa?
Przyszedł czas na podjęcie naszej argumentacji: Jeśli przeanalizujemy nieco poważniej dwa motywy [działania] Przełożonych, to rozumiemy, że spoczywają one
na fundamencie z piasku i nie wytrzymają
krytyki. Rzeczywiście, te dwa powody pochodzą z pragnienia, żeby FSSPX mogło być
w przyszłości dobrze postrzegane przez należących do oficjalnego Kościoła.
Innymi słowy, kryzys, który przeżywamy od około piętnastu lat, od czasu powstania
"grupy refleksji między katolikami" (GREC) jest oparty na problemie
POSTRZEGANIA, to znaczy, na tym, jak inni nas widzą [albo, co o nas myślą –
przyp. tłum].
Grupa ta, założona w 1997 roku, przez między innymi ks. Alaina Loransa (odpowiedzialny
za DICI) i księdza Novus Ordo, Michela Lelonga, ma jako formalny cel doprowadzić do pojednania między Bractwem
a soborowym Rzymem. Ksiądz Lorans założył ją z błogosławieństwem biskupa Fellaya i informował
go o swoich działaniach. Mam książkę autorstwa ks. Lelonga, który opisuje
historię tej grupy. Wśród wielu innych rzeczy, mówi on, że GREC sugerował
Bractwu prosić, a Rzymowi dać zgodę, o znaki "dobrej woli", które pomogłyby
w przyszłym pojednaniu: 1- uwolnienie starej Mszy, 2 – zniesienie "ekskomuniki". GREC zasugerował
również, żeby Bractwo przestało
surowo krytykować władze rzymskie, a także całkowicie
odrzucać Sobór Watykański II. Resztę znamy. Bractwo poprosiło Rzym o te
dwa znaki "dobrej woli", a
także zmieniło swój styl argumentacji. (Na temat tej zmiany, odsyłam was do
mojego kazania z dnia 2 czerwca 2013 o "brandingu" Bractwa).
Interesujące jest zauważyć, że - jeśli cała kwestia "pojednania"
opiera się na percepcji - sposób użyty do osiągnęcia tego [celu] też za
podstawę ma percepcję.
Wiemy wszyscy, że : 1-Stara Msza nigdy nie musiała być "uwalniana",
ponieważ bulla Quo Primum zawsze dawała
prawo do jej odprawiania, bez względu na
to, co mówią biskupi Novus Ordo; 2- "ekskomuniki" nigdy nie były
ważne; 3- nowego stylu argumentacj FSSPX
wynika z jego pragnienia, aby
zaprzestano je postrzegać jako "zgorzkniałe", "okrutne",
"nieposłuszne", itp. . Ale, chociaż oni dobrze wiedzą to wszystko, biskup Fellay i jego
zwolennicy w jakiś sposób przestraszyli się negatywnego postrzegania, jakie katolicy
oficjalnego Kościoła oparli na tych
trzech elementach. Zaczęli oni wierzyć,
że takie negatywne postrzeganie stworzyło przeszkodę dla zbawienia tych biednych dusz. W związku z
tym, aby wyeliminować tę przeszkodę, postanowili przestrzegać wskazówek grupy
GREC, to znaczy, że zdecydowali się na użycie niewłaściwych środków do
osiągnięcia dobrego celu. Każdy kto ma
minimalną znajomość katechizmu wie, że takie podejście do działania
nigdy nie jest moralnie dopuszczalne.
Ponadto, prosząc Rzym o danie nam te
dwa znaki "dobrej woli", przywódcy Bractwa działali zewnętrznie celowo w sposób sprzeczny z tym, co wewnętrznie znali
jako prawdziwe. Spowodowali więc zamieszanie wśród biednych dusz, które chcieli "zbawić", ponieważ działali publicznie
TAK, JAKBY ekskomuniki były ważne, TAK,
JAKBY Rzym i Papież soborowy oraz sam Sobór nie były już aż takim złem. Innymi słowy, dla
wszelkich celów praktycznych, działali jak kłamcy i obłudnicy. Następnie biskup
Fellay i jego dwaj asystenci, którzy tworzą to, co nazywa się Radą Generalną,
przedstawili Rzymowi Deklarację
Doktrynalną z dnia 15 kwietnia 2012, która jest monumentem podobnej
hipokryzji. Jest to dokument, który próbuje, za pomocą subtelności w doborze słów i wyrażeń, zostać
przyjętym tak przez Modernistów,
jak i Tradycjonalistów. Dlatego też sam
biskup Fellay powiedział wielokrotnie,
że nasze przyjęcie tego tekstu zależy od naszego stanu umysłu podczas czytania
go (mam na myśli wyrażenie "okulary ciemne, lub różowe"). O ile wiem,
Rada Generalna nie wysłała jeszcze do Rzymu
innego oficjalnego dokumentu, który, tym razem mówiłby, że niniejsza
Deklaracja doktrynalna została teraz odwołana, nie istnieje i jest nieważna.
Ten dokument z kwietnia 2012 jest więc
ciągle jeszcze wyrazem oficjalnego
stanowiska Bractwa w tych kwestiach. Deklaracje podczas kazań i konferencji robione dla
przeciwnego efektu są bez znaczenia, ponieważ nie mają one
żadnych formalnych lub prawnych wartości. Są one tylko kolejnym dowodem
na to, że przywódcy Bractwa działają obłudnie, nie tylko w odniesieniu do
"katolików" oficjalnego Kościoła, ale także w stosunku do własnych
wiernych, którzy płacą ich rachunki.
Innym uderzającym przykładem hipokryzji jest Deklaracja Kapituły Generalnej
2012 Bractwa i te sześć "warunków" dla praktycznego porozumienia.
Przywódcy oświadczają, że Bractwo odzyskało swoją jedność, choć w praktyce tę
tak zwaną "jedność" uzyskano przez usunięcie wszelkich głosów
sprzeciwu, w tym jednego z czterech
biskupów konsekrowanych przez arcybiskupa Lefebvre'a. Jest to jedność oparta na
strachu i kłamstwie. Ci, którzy wiedzą, że Bractwo robi fałszywy krok, boją się kary, a ci, którzy popierają nowy
kierunek zostali oszukani sofizmatami
opisanymi powyżej. Ponadto, mówić, że sześć te "warunków", takie
kiepskie, jakimi są, może nas chronić, jest odmową widzenia realiów obecnego
Rzymu oraz niepamięcią tego, co się stało z pozostałymi dziewięcioma
wspólnotami, które przebyły tę drogę
przed nami. To nie jest nic innego,
jak dobrowolne zaślepienie intelektualne.
Chcielibyśmy aby wszyscy zrozumieli, że biskup Fellay i jego zwolennicy
popełniają ten sam błąd, jaki popełnili
duchowni podczas Vaticanum II: opierają swoją strategię na kwestii
PERCEPCJI. Sobór Watykański II faktycznie
był wysiłkiem na rzecz poprawy postrzegania
nie-katolików vis-à-vis Kościoła.Nieudany eksperyment Kościoła soborowego
powinien był powstrzymać przywódców
Bractwa od wpadania w tę samą pułapkę,
ale od kiedy to dzieci uczą się na doświadczeniach poprzednich pokoleń?
Co możemy zrobić, aby powstrzymać ten absurd? Myślę, że musimy wyjść poza
ten obłudny system i cykl strachu.
Musimy powstać na rzecz prawdy, bez
względu na to, jak inni nas widzą i bez względu na kary. To co nawracało pogan
w pierwszych wiekach Kościoła, to nie byli chrześcijanie, którzy próbowali być
dobrze "postrzegani". Była to raczej konsekwencja tych, którzy byli
gotowi oddać życie za wierność swoim przekonaniom.
Dlatedo też, moi drodzy przyjaciele, MUSIMY OPIERAĆ SIĘ OTWARCIE I Z MOCĄ !
Ksiadz Patrick Girouard