Bp Fellay za przyłączeniem się do Rzymu, marzec 2012
Znając już tekst doktrynalny ułożony przez Przełożonego Generalnego Bractwa Kapłańskiego Św. Piusa X, możemy podjąć nieco genezę polityki stojącej za nim.
Przedstawiamy więc tekst, w którym bp Fellay po raz pierwszy półpublicznie, bo wobec wszystkich członków FSSPX, postawił sprawę nowej polityki Menzingen. Jego rozumowanie jest następujące: należy się obawiać, że Bractwo zostanie okrzyczone jako schizmatyckie (jak w tekście), a skoro decyzja kapituły generalnej z 2006 roku nie jest żadną zasadą, ale tylko „orientacją praktyczną”, więc należy, wobec zmienionych okoliczności sprzyjających rozwojowi Tradycji „wewnątrz Kościoła” (dla biskupa Fellaya nie ma różnicy między Kościołem Soborowym a Kościołem katolickim), podjąć nową próbę, inne podejście w kwestii uznania Bractwa przez oficjalne władze Kościoła. Ekscelencja nie wyklucza nawet „nagłego rozwiązania”.
Rzecz jasna, zarzutem będzie to, że minął rok od tego manifestu nowej polityki Menzingen. Jednakże, znając słowa jego autora z 15 lutego b.r., wyrażające nadzieję na „ostatni gest papieża” wobec Bractwa, wiemy, że bp Fellay nadal uważa pojednanie Tradycji (Bractwa) z modernizmem panującym w Rzymie za pożądane rozwiązanie całej tej sprawy.
Oto tekst, który wywołał tak silny głos sprzeciwu pozostałych trzech biskupów Bractwa, który z kolei przybrał formę listu z 7 kwietnia 2012 roku do bp Fellaya (tłumaczenie w przygotowaniu). Niech każdy go przeczyta, porówna z tekstami Arcybiskupa i podejmie decyzję sam za siebie, bez żadnych emocji i szukania sensacji.
Pelagius Asturiensis
Słowo Przełożonego Generalnego
Cor Unum, marzec 2012
Drodzy członkowie Bractwa Kapłańskiego Św. Piusa X,
Jak wszyscy wiecie, ubiegła jesień naznaczona była kwestią naszych relacji z Rzymem, w szczególności dwoma zdumiewającymi wydarzeniami.
Pierwszym był brak, ze strony Rzymu, oceny dyskusji doktrynalnych prowadzonych przez dwa lata przez Kongregację Nauki Wiary. […]
Drugim wydarzeniem była propozycja tej samej Kongregacji: uznanie Bractwa przyznając mu status prawny prałatury personalnej pod warunkiem podpisania niejasnego tekstu, o którym mówiliśmy w ostatnim Cor unum. Jest to zaskakujące o tyle, o ile dyskusje wykazały głęboką niezgodę w prawie każdym poruszonym punkcie.
Z naszej strony, nasi eksperci dobrze pokazali sprzeczność między nauczaniem wiecznego Kościoła a nauczaniem Soboru Watykańskiego II z jego następstwami. [...]
Otrzymaliśmy więc propozycję, która próbowała doprowadzić do tego, byśmy weszli do systemu hermeneutyki ciągłości. Ta ostatnia stwierdza, że Sobór jest i musi być w doskonałej zgodzie z nauczaniem Kościoła przez wszystkie wieki: Vaticanum II, Sobór tradycyjny!
Odpowiedzieliśmy, że rzeczywiście, Sobór, i cały Kościół, muszą być w pełnej zgodzie z nauczaniem przeszłym, z Tradycją. To podstawowa zasada Kościoła. Jednakże, rzeczywistość faktów przeczy możliwości jakiejkolwiek ciągłości.
[…]
Po raz pierwszy 1 grudnia, po raz drugi 12 stycznia, zakomunikowaliśmy Rzymowi niemożliwość, w jakiej się znajdujemy, podpisania tekstu, który zawiera takie niejasności. Aby nie spalić wszystkich mostów, zaproponowaliśmy alternatywę, według pewnej myśli abp Lefebvre’a skierowanej do kardynała Gagnona w 1987: zgadzamy się na uznanie nas takich, jacy jesteśmy. Ważne jest nie zrywać wszelkich stosunków i pozostawić drzwi otwarte, nawet jeśli nic nie pozwala przypuszczać, że Kongregacja Nauki Wiary zgadzałaby się, nawet dalece, na taką perspektywę.
Właśnie otrzymaliśmy, pod datą 16 marca, odpowiedź tej Kongregacji na naszą propozycję. Chodzi o list, którego ton jest trudny i stanowi jakby ultimatum. Rzecz jasna, odrzuca nasz tekst. Jeśli zachowamy nasze stanowisko, w przeciągu miesiąca będziemy ogłoszeni schizmatykami, jako że odrzucamy de facto obecne Magisterium. Jednakże, dyskusja, która nastąpiła po przekazaniu listu pozwoliła mieć jaśniejszy wzgląd w te wymagania Kongregacji Nauki Wiary.
Aby właściwie zrozumieć kierunek, który w tej nowej sytuacji obieramy, wydaje się nam słuszne przedstawienie wam kilku myśli i uwag:
1. Nasze stanowisko z zasady: wiara najpierw i przede wszystkim. Pragniemy pozostać katolikami i w tym celu przede wszystkim zachować wiarę katolicką.
2. Sytuacja Kościoła może nas zmusić do dokonania roztropnych aktów względem i odpowiednio do sytuacji konkretnej. Kapituła z 2006 wydała bardzo jasną orientację działania w tym, co dotyczy naszej sytuacji względem Rzymu.Pierwsze miejsce dajemy wierze, bez poszukiwania z naszej strony rozwiązania praktycznego przed rozwiązanie kwestii doktrynalnej.
Nie chodzi tu o zasadę, ale o orientację działania, która musi kierować naszym konkretnym działaniem. Stoimy w obliczu rozumowania, którego przesłanką większą jest stwierdzenie zasady prymatu wiary, aby pozostać katolikami. Przesłanka mniejsza to historyczne twierdzenie dotyczące obecnej sytuacji w Kościele, a praktyczna konkluzja zainspirowana jest cnotą roztropności, która rządzi działaniem człowieka: żadnego poszukiwania porozumienia ze szkodą dla wiary. W 2006 herezje dalej wybuchają, władze same propagują nowoczesnego i modernistycznego ducha Soboru Watykańskiego II i narzucają go wszystkim jak walec drogowy (to przesłanka mniejsza). Niemożliwe jest, zanim się nie nawrócą, osiągnięcie porozumienia praktycznego: zostalibyśmy zgnieceni, rozczłonkowani, zniszczeni albo poddani naciskom tam silnym, że nie moglibyśmy się im przeciwstawić (to konkluzja).
Gdyby przesłanka mniejsza zmieniła się, to znaczy, gdyby miała miejsce zmiana w stanowisku Kościoła względem Tradycji, mogłoby to wymagać odpowiedniej zmiany konkluzji, jednakże bez jakichkolwiek zmian w naszych zasadach! Skoro Opatrzność Boża wyraża się poprzez rzeczywistość faktów, aby poznać Jego wolę musimy uważnie śledzić rzeczywistość Kościoła, obserwować, badać to, co się tam dzieje.
Otóż, nie ma żadnej wątpliwości, że od 2006 jesteśmy świadkami rozwoju w Kościele, rozwoju ważnego i bardzo ciekawego, choć mało widocznego.Jednakże ta ewolucja, wspierana przez środki, nawet [jeśli] nieśmiałe, obrane przez Najwyższego Pasterza w tym, co dotyczy wewnętrznego życia Kościoła, jest jednocześnie zatrzymywana przez wielką część hierarchii, która niczego nie chce słuchać. Ponadto, próba wewnętrznej odnowy jest przykrywana ciągłym stwierdzaniem powagi Soboru Watykańskiego II i jego reform. W szczególności te, które dotyczą życia Kościoła ad extra: jego stosunki ze światem, innymi religiami i Państwem.
[…]
Te kilka aktów dokonanych przez Benedykta XVI w tym kierunku, aktów ad intra, które dotyczą liturgii, dyscypliny, moralności są więc ważne, nawet jeśli ich zastosowanie pozostawia jeszcze wiele do życzenia.
Zauważamy jednak elementy [ich zastosowania – przyp. tł.] u niektórych młodych biskupów, spośród których niektórzy wyraźnie, ale dyskretnie, wykazują wobec nas swą sympatię albo nawet zgodę co do istoty: „Zachowajcie kurs, kontynuujcie, pozostańcie tacy, jacy jesteście, jesteście naszą nadzieją…” nie są już rzadkimi słowami na biskupich ustach, które spotykamy.
Być może to w Rzymie te rzeczy są najlepiej widoczne! Mamy teraz przyjazne kontakty w najważniejszych dykasteriach, podobnie w otoczeniu Papieża!
Nasza percepcja tej sytuacji jest taka, że uważamy, że nie uda się staraniom starzejącej się hierarchii zatrzymać ten ruch, który się narodził i który chce ma nadzieję – jeszcze dość niewyraźnie – na odnowę Kościoła. Nawet jeśli nie można wykluczyć powrotu „Juliana Apostaty”, nie uważam, żeby ruch mógł być zatrzymany.
Jeśli to prawda, a jestem do tego przekonany, wymaga to od nas nowego ustosunkowania się względem Kościoła oficjalnego. Trzeba, rzecz jasna, ze wszystkich naszych sił wspierać ten ruch, ewentualnie go ukierunkować, oświecać. To jest dokładnie to, czego wielu oczekuje od Bractwa.
To w tym kontekście wypada zadać pytanie o uznanie Bractwa przez oficjalny Kościół. Nie chodzi, z naszej strony, o błaganie o dowód osobisty, który już mamy! Nie chodzi również o fałszywy kompleks ani o „uczucie getta”. Chodzi o nadprzyrodzone spojrzenie na Kościół i fakt, że pozostaje on w rękach Naszego Pana Jezusa Chrystusa, nawet jeśli jest zniekształcony przez swych wrogów. Nasi nowi przyjaciele w Rzymie utrzymują, że wpływ takiego uznania byłby niesamowicie wielki dla całego Kościoła jako potwierdzenie znaczenia Tradycji dla Kościoła. Jednakże, to konkretne urzeczywistnienie wymaga dwóch punktów absolutnie koniecznych, aby nam zapewnić przetrwanie:
Pierwszy polega na tym, że nie będzie się wymagało od Bractwa żadnych ustępstw, które dotyczą wiary i tego, co z niej wynika (liturgia, sakramenty, moralność, dyscyplina).
Drugi, że rzeczywista wolność i autonomia działania będzie udzielona Bractwu i że pozwoli mu ona żyć i się konkretnie rozwijać.
Po ludzku, wątpimy, by obecna hierarchia była do tego usposobiona, ale pewna liczba bardzo poważnych znaków każe nam myśleć, że mimo to papież Benedykt XVI jest na to gotowy.
Kościół jest dzisiaj tak osłabiony, hierarchia podzielona, że nie uważamy już działania walca drogowego za możliwe. Przeciwnie, codziennie zdobywamy coraz więcej terenu, już w naszej sytuacji obecnej, choć jest jeszcze ona głoszona przez wielu jako schizmatycka.
Należy to właściwie rozumieć, że wykluczone jest, byśmy weszli w ruch przyłączenia się, który polegałby na połknięciu soborowej trucizny i skapitulowania na naszych pozycjach. Absolutnie nie o to chodzi.
Jednakże, rozważając wnioski z historii Kościoła, widzimy, że święci, z wielkim męstwem duszy i wiary przyprowadzili dusze zagubione w przerażających sytuacjach kryzysu, z wielką ilością miłosierdzia (i stanowczości) nie popadając w skrajność godnej potępienia surowości, jak to było w przypadku donatystów, na przykład, czy Tertuliana. I nie odrzucając, mimo tego, pracy z i w Kościele, pomimo ariańskiej okupacji (na przykład) i ich wielu biskupów jeszcze aktywnych.
Wyciągnijmy wnioski z tej historii, rozważając godną podziwu równowagę naszego czcigodnego założyciela, abp Lefebvre’a, równowagę męstwa, wiary i miłości, misyjnej gorliwości i miłości Kościoła.
To są konkretne okoliczności, które pokażą, kiedy nadejdzie czas, by „dokonać kroku” w kierunku oficjalnego Kościoła. Dzisiaj, pomimo rzymskiego przybliżenia z 14 września i z powodu wymienionych warunków, wydaje się to być jeszcze niemożliwe. Gdy dobry Bóg tego zechce, czas ten przyjdzie. Nie możemy również wykluczyć, ponieważ Papież, jak się wydaje się, jest całkowicie poświęcony tej sprawie, że znajdzie ona nagłe rozwiązanie. Jeśli chodzi o nas, pozostańmy nadal wierni i troszczmy się, by podobać się tylko Bogu. To wystarczy, On z pewnością poprowadzi nasze kroki, jak to robi od założenia Bractwa.
Zawierzamy i poświęcamy jeszcze nasze drogie Bractwo Niepokalanemu Sercu Maryi, postrach siejącej jak armia przygotowana do bitwy. Niech, jak dobra Matka, chroni nas, prowadzi nas pośród tylu niebezpieczeństw aż do zwycięstwa: jej tryumf na ziemi i nasze zbawienie w niebie!
Życząc wam końca Wielkiego Postu i czasu wielkanocnego pełnego łask, błogosławię wam.
+ Bernard Fellay Niedziela Laetare, 18 marca 2012
Z języka francuskiego tłumaczył Pelagius Asturiensis. Pogrubienia w tekście pochodzą od tłumacza.