DEKLARACJA dla członków Bractwa św.
Piusa X, zaprzyjaźnionych kongregacji i wiernych Tradycji,
od księdza
Patricka Girouarda
Drogi Księże, dziękujemy Księdzu za tę wielce
dalekowzroczną i odważną deklarację, która stała się przyczyną naszej wielkiej
radości. Z tego, co czytamy na cathinfo wiemy, że wielu
wiernych w Kanadzie chciałoby mieć Księdza pośród siebie, twierdząc, że zapewnią Księdzu opiekę oraz,
że nie zabraknie mu pracy. Jeśli Ksiądz
chciałby dać ogłoszenie dotyczących jego
codziennych potrzeb lub miejsca
zamieszkania, może to Ksiądz zrobić za pośrednictwem naszego blogu. Z niecierpliwością czekamy na następne kazania. Jednoczymy się z Księdzem
w modlitwie i dziękczynieniu.
Drodzy kanadyjscy wierni, prosimy was, nie zapomnijcie o
nagrywaniu kazań Księdza: fides ex auditu. Idealnie byłoby, jeśli możecie, nagrać
prawdziwy filmik. Często lepiej odbiera się tekst z filmu, ponieważ widać gesty i mimikę co przyciąga uwagę
słuchaczy i nie pozwala im na rozproszenia.... Jeśli nie jest to możliwe ze
względów technicznych, chętnie skorzystamy i z audio. Jesteśmy zainteresowani
wszelkimi dokumentami ustnymi i pisemnymi
w języku angielskim i francuskim autorstwa ks. Girouarda, ponieważ
musimy wpłynąć na jak najwięcej dusz dobrej woli. Pisma są dobre nie tylko
dla blogów, ale także dla biuletynów, które mogą dotrzeć do ludzi nie mających
dostępu do Internetu.
Wielki Czwartek, dnia 28 marca 2013
Drodzy bracia i siostry w Chrystusie Królu.
W tym dniu, w którym Kościół Święty w spaniały sposób upamiętnia
ustanowienie Świętej Ofiary Mszy Świętej i sakramentu Święceń, chciałbym
skorzystać z okazji, aby poinformować was o mojej decyzji pozostania poza formalną strukturą Bractwa. Nie mam
zamiaru ani opuszczać Bractwa, ani szkalować go. Jest ono ofiarą przedsięwzięcia, które ma na celu poddanie go władzom soborowego Kościoła, pomimo
wielokrotnych ostrzeżeń jego założyciela, J. E. abp Marcela Lefebvre'a.
W konsekwencji moich kazań i
interwencji przeciw przyłączeniu, mój przełożony dystryktu, ks. Jürgen Wegner, przeniósł mnie z przeoratu w Langley (niedaleko Vancouver) do
siedziby dystryktu (St-Césaire,
niedaleko Montrealu) z jawnym zamiarem "starannego kontrolowania" mnie.
Powiedział mi zresztą, że nie będę już mógł krytykować przełożonych. W swoim
liście do kanadyjskich kapłanów na temat
swojej decyzji, zaatakował nie
tylko moje publiczne oświadczenia, ale także moje prywatne e-maile i rozmowy
jakie miałem z wiernymi. Jest zatem
jasne dla mnie, że zaproponował mi w zamian za moje milczenie w swerze publicznej i prywatnej zatrzymać mnie w
Bractwie, a tym samym zapewnić mi zabezpieczenie materialne. Byłaby to, ni
mniej ni więcej, forma duchowej
prostytucji. Otóż, mam tylko jedną duszę i chcę jej zbawienia. Nie mogę tego
zrobić akceptując taki układ, ponieważ, jak się to mówi: " Kto milczy, zgadza się. " Oto dlaczego uważam w ogólności,
że moim moralnym obowiązkiem jest odmowa perzeniesienia. Jest to dla
mnie jedyny sposób pozwalający na dalszą
pracę w celu osiągnięcia prawdziwego celu Bractwa, którym nie jest nawrócenie modernistycznego
Rzymu, ale właśnie zachowanie i
przekazywanie prawdziwej Mszy i prawdziwego Kapłaństwa. Oddałem się więc w ręce Opatrzności, przekonany, że Nasz Pan
zadba o swojego kapłana.
Wiele już napisano na temat porozumienia "czysto praktycznego" z
Rzymem. Wystarczy powiedzieć, że w pełni popieram wypowiedzi i studia innych moich współbraci, którzy sprzeciwili
się tej nowej orientacji Bractwa. Nie
będę ich tutaj powtarzać. Chciałbym jednak podzielić się z wami kilkoma
osobistymi refleksjami na temat trzech aspektów kryzysu Bractwa:
Władze Bractwa chcą uzasadnić rezygnację z uchwały Kapituły Generalnej 2006
("Nie, dla układu praktycznego bez
nawrócenia Rzymu"), mówiąc, że dzisiejsza sytuacja nie jest taka sama. Chce
się nas utwierdzić w przekonaniu, że wielu nowych biskupów, kapłanów i
seminarzystów nie jest już
zainteresowanych Vaticanum II i woli tradycyjną Mszę i teologię. Otóż, niemożliwe jest
przeprowadzenie poważnych i
niezależnych badań, które mogłyby na to wykazać. Co więcej, wymaga się od nas
akceptacji czegoś, co abp Lefebvre nazywa "operacją samobójstwo". Kapituła
Generalna z 2012, daleka od skorygowania strzału, jedynie otoczyła
kosmetycznymi "warunkiami"
tę zmianę kierunku. Jedyny
liczący się warunek, nawrocenie Rzymu,
faktycznie opuszczono. Ponadto Kapituła ta stała się okazją do odwrócenia relacji sił między biskupami: od
dnia 7 kwietnia 2012, kiedy z jednej strony mieliśmy trzech biskupów przeciwko
porozumieniu "praktycznemu", a z drugiej - osamotnionego biskupa
Fellaya, od dnia 14 lipca tego samego roku mamy trzech biskupów zgadzających się na takie porozumienie przeciw odrzuconemu bp Williamsonowi,
którego zresztą wyłączono z powyższej
Kapituły. Końcowe oświadczenie mówiące o odnalezionej jedności, faktycznie odtrąbia koniec rekreacji dla
wszystkich "opornych". Teraz, od 15 lipca 2012 r., wszelka opozycja
vis-à-vis czysto praktycznemu porozumieniu, każda krytyka władz Bractwa w tej sprawie, stała się przestępstwem
przeciwko samemu Bractwu. Oznacza to ustanowienie prawa milczenia. Znamy ciąg dalszy. Ten nakaz milczenia jest tak mocny, że Menzingen nawet nie stara się odpowiedzieć na
argumenty i oskarżenia; zadawala się jedynie demonizowaniem przeciwników, jakby
byli to wulgarni rebelianci o wywrotowych zamiarach! Exit J.E. bp Williamson
oraz co najmniej dwudziestu kapłanów!
Tajne dokumenty J.E. bp Fellaya (list z dnia 14 kwietnia 2012 r. do trzech
innych biskupów; Preambuła z następnego
dnia), które opublikowano wbrew jego woli, pozwolił nam zrozumieć, w jakim stopniu
niebezpieczne jest częste obcowanie z obecnym Rzymem. Jeżeli kontakty te jeszcze
przed podpisaniem umowy mogły spowodować zmianię u Przełożonego Generalnego,
jego asystentów, a co za tym idzie i pozostałych przełożonych, co stanie się ze
zwykłymi księżmi i wiernymi, kiedy dostaniemy się oficjalnie, zgodnie z
prawem i na stałe pod kontrolę władz rzymskich? Wystarczy zobaczyć tylko, jak bardzo już Menzingen
prześladuje tych, którzy sprzeciwiają się
nowemu kierunkowi, chociaż nadal cieszymy
się jeszcze pewną niezależnością od
Rzymu, aby zrozumieć, jak daleko posuniemy się będąc już raz pod władzą
Kościoła soborowego!
Ostatnio, chciano nas również zachęcić
do przyjęcia teorii, jakoby określenie "Kościół soborowy" nie
oznaczało oddzielnej instytucji Kościoła katolickiego, ale jedynie
"tendencję" w nim (patrz: DICI, studium ks. Gleize). Logiczną
konsekwencją tej teorii jest to, że
tradycjonalistyczny ruch powinien powrócić do formalnej struktury
Kościoła, aby od wewnątrz zwalczać soborową
"tendencję", a tym samym doprowadzić do triumfu Tradycji. Dlatego też słyszy się władze Bractwo mówiące często o
potrzebie "wspierania Kościoła Katolickiego w odzyskaniu jego tradycji." Otóż, z jednej strony Kościół
katolicki nie może istnieć bez tradycji, bo nie
będzie to Kościół katolicki. A z drugiej, nie można już mówić o
"tendencji", kiedy idee liberalne i masońskie Vaticanum II
zostały
"zinstytucjonalizowane" poprzez reformy obejmujące wszystkie
aspekty życia Kościoła: Liturgię, Katechizm, Rytuał, Biblię, sądy kościelne,
Szkolnictwo wyższe, Magisterium, a zwłaszcza Prawo kanoniczne. Stoimy więc
wobec struktury, instytucji różniącej się od
Kościoła Katolickiego. Gdyby tak nie było, bylibyśmy jej
członkiem! Otóż, to nie my opuściliśmy Kościół katolicki, to oni go
opuścili, chociaż zdołali przejąć kontrolę nad oficjalną strukturą. Jeśli chodzi
o miejsce papieża w tym wszystkim, to trzeba przyznać, że jest to tajemnica,
tajemnica nieprawości. Niemniej oczywiste jest, że mamy przed sobą dwie odrębne
instytucje: Kościół Katolicki założony przez Naszego Pana i Kościół Soborowy,
który wszczął niewątpliwie Lucyfer.
Są to tylko trzy małe refleksje, ale wierzę, że mogą rzucić światło na
niektóre aspekty debaty. Teraz, gdy mogę wypowiadać się już całkiem swobodnie,
możecie liczyć, drodzy bracia i siostry w Chrystusie Królu, na mój
regularny udział na internetowych stronach
rosnącego ruchu opozycji do Przyłączenia, ruchu, który, jak sądzę, zasługuje na
miano Katolicki Ruchu oporu.
Módlcie się za waszego sługę, jak i ja modlę się za Was.